MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Czarnecki: „Z woleja”: Z notatnika nastoletniego kibica

Ryszard Czarnecki
Ryszard Czarnecki: „Z woleja”: Z notatnika nastoletniego kibica
Ryszard Czarnecki: „Z woleja”: Z notatnika nastoletniego kibica Paweł Miecznik
Pisałem niedawno, że moje kibicowanie zaczęło się od książek o sportowcach, na których uczyłem się czytać. Jednak prawdziwy kibic to ten, który chodzi na mecze.

Pierwszy mecz międzypaństwowy reprezentacji Polski w piłkę nożną, który kojarzę – na którym nie byłem, ale był wuj Maciej i opowiadał, a ja zazdrościłem - to mecz na Stadionie Dziesięciolecia z jedną z najlepszych drużyn świata – NRF. Tak, wtedy jeszcze „NRF”, czyli „Niemiecka Republika Federalna”, a nie RFN. Rok wcześniej „Niemcy Zachodnie”, jak je wtedy określano, na mistrzostwach świata w Meksyku zajęły trzecie miejsce, w ćwierćfinale wygrywając z mistrzami świata – Anglią.

Miałem wtedy osiem lat. Polacy grali w eliminacjach mistrzostw Europy i sensacyjnie zremisowali 0:0 z Niemcami na wyjeździe. Apetyty były duże, ale u siebie przegraliśmy 1:3. Byłem wtedy w Warszawie, spotykałem ludzi, którzy wracali ze stadionu i byłem zwyczajnie zły, dlaczego mnie tam nie było? Później Niemcy te ME wygrali, pokonując w finale w Brukseli Związek Sowiecki. To były czasy, kiedy w finałach piłkarskich mistrzostwa Starego Kontynentu grały tylko cztery drużyny! Odbywały się dwa półfinały, a po czterech dniach finał i mecz o „brąz”. Dopiero potem poszerzono liczbę drużyn turnieju finałowego do ośmiu. Dzisiaj jest gigantomania, ale oczywiście ma ona swoje uzasadnienie finansowe, w promocji futbolu. A przede wszystkim - delegaci z federacji narodowych, których drużyny bez wielkiego trudu i tak wystąpią w finałach ME, potem głosują na Komitet Wykonawczy UEFA, który umożliwia tak rozdętą formułę mistrzostw...

Pierwszy raz na meczu Biało-Czerwonych byłem, gdy miałem 12 lat. Graliśmy znowu na Stadionie Dziesięciolecia i znowu w eliminacjach mistrzostw Europy. Był to rok po mistrzostwach świata w NRF, na których Polska była po raz drugi w historii, a pierwszy raz po II wojnie światowej i gdzie sensacyjnie zdobyliśmy trzecie miejsce, choć mogliśmy te mistrzostwa wygrać. W swoim drugim meczu na Mundialu 1974 pokonaliśmy Włochy i właśnie ten zespół przyjechał do Warszawy. Z meczu pamiętam głównie kibicowanie i entuzjazm, gdy piłka znalazła się we włoskiej bramce, ale gola nie uznano. Po meczu trochę markotny tłum wychodził ze stadionu i wychodzili też włoscy kibice, którzy w tych starożytnych czasach siedzieli z polskimi. Jakoś było im za wesoło, co wkurzyło naszych. Jakiś gość, wąsacz powiedział do nich wtedy gniewnie, pamiętam jak dziś: „W Stuttgarcie jak żeście d… zmoczyli, to wam do śmiechu nie było”. Goście z Italii po polsku nie rozumieli, ale gniewny ton Polaka spowodował, że natychmiast zamilkli.

Na pierwszy wyjazd Biało-Czerwonych pojechałem, zrywając się z liceum. To były prawdziwe piłkarskie wagary. Coś tam ściemniłem o jakichś chorobach, czy nieszczęściach w rodzinie i z grupą kibiców zameldowałem się w Lipsku. Miałem 16 lat. Polska prowadziła po golu Bońka na początku meczu, ale po przerwie NRD strzeliło nam dwie bramki i przegraliśmy. Były to eliminacje... mistrzostw Europy! Po meczu zapamiętałem dwie sceny. Wszyscy byliśmy źli, ale jeden gość, który z nami jechał, był dziwnie zadowolony. Dopiero potem zrozumiałem, że są także i tacy nad Wisłą i Odrą, że cieszą się, jak Niemcy z nami wygrywają. Nie tylko w piłkę... A drugi moment, to, niestety, kompletnie pijany polski kibic na dworcu w Lipsku, który nie reagował na nasze uwagi, że to wstyd. A nawet zaczął być agresywny, i to bardzo. To był obciach.

Ze szczenięcych lat kibicowania zapamiętam też na pewno pierwszy rekord świata, jaki widziałem „na żywo”. Było to na stadionie warszawskiej Skry, tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Moskwie. Grażyna Rabsztyn, nasza najlepsza wtedy płotkarka, ustanowiła rekord globu w biegu na 100 metrów przez płotki wynikiem, który do dzisiaj pamiętam: 12,36! To było coś! Tyle że na igrzyskach w Moskwie medalu nie zdobyła, podobnie jak wcześniej w Monachium i Montrealu. Ale tego rekordu pani Grażyny oglądanego przez 13-latka – nigdy nie zapomnę. Przeżywało się je chyba inaczej niż teraz...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pierwszy trening kadry Michała Probierza przed EURO 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ryszard Czarnecki: „Z woleja”: Z notatnika nastoletniego kibica - Sportowy24