Musical "Bonnie & Clyde” w Koszalinie. Na muzycznej scenie Adrii jest ogień!

Zadziwiające jest, że grupa ludzi, wśród której są również amatorzy, przygotowała tak świetne widowisko. Zapewne ich sekretem jest wytrwałe dążenie do spełniania marzeń – Magdalena Łoś-Wojcieszek i Kacper Wojcieszek chcieli mieć teatr. Chcieli, by Koszalin miał teatr muzyczny. Rok temu otworzyli scenę Adrii i, choć był to czas pandemii, dla kultury szczególnie trudny, po dwunastu miesiącach pokazali, jak rozwinęli skrzydła.

Musical „Bonnie & Clyde” to żywioł, ogień i dynamizm już od pierwszych chwil. Pomaga w tym zabieg możliwy do zrealizowania na dużej przestrzeni sceny. Raz gra cała, by za chwilę dzielić się na mniejsze części, w których serwowane są kolejne sekwencje. Wyśrubowane tempo aktorzy trzymają do końca, co dla widowni oznacza ponad 2,5 godziny fantastycznego show.

Historia Bonnie Parker i Clyde’a Barrow’a to samograj. Para przestępców w Ameryce lat 30. ubiegłego wieku traktowana była, jak celebryci. Początkowo popełniali drobne wykroczenia, jak kradzieże, rozboje czy włamania. Z czasem zaczęli się dopuszczać morderstw. Clyde miał na koncie spektakularną ucieczkę z więzienia. Zakochani gangsterzy zginęli tak, jak chcieli – razem. W 1934 roku zostali zastrzeleni podczas policyjnej zasadzki.

Ich życie naznaczone było zbrodnią, ale też niezwykłą namiętnością i szaloną miłością. I te emocje, wymieszane z opętańczym pragnieniem bycia kimś więcej, niż kelnerką i farmerem, obłędem na punkcie sławy i pieniędzy, aż kipią ze sceny Adrii. Koszalińską wersję uzupełniają oryginalne zdjęcia Bonnie i Clyde’a, które w kulminacyjnym momencie same opowiadają ich historię.

W przypadku koszalińskiej produkcji opowieść zbudowana została na solidnym fundamencie. Tytułowi Bonnie i Clyde, Diana Gliniecka i Ringo Todorovič uwodzą widzów temperamentem oraz balansem między wrażliwością i bezwzględnością. Marką musicalu są głosy – mocne, czyste, harmonizujące w duetach.

Gliniecka i Todorovič, ale też Filip Łach, Paweł Nowicki, czy Piotr Kowacz i jego porywający gospel – to absolutnie fantastyczne wokale. Kropkę nad muzycznym „i” postawiła Magdalena Łoś-Wojcieszek. Tak, jak wędkarz zarzucający przynętę, wokalistka łowi uwagę widzów śpiewem. Ci, którzy widzieli pierwsze odcinki serialu „Skazana”, mogą zauważyć pewne podobieństwo. Aleksandra Adamska w roli Pati przysłania czasem grającą główną rolę Agatę Kuleszę. Podobnie Magdalena Łoś-Wojcieszek przekomiczną kreacją Blanche Barrow zdecydowanie wykroczyła z drugiego planu.

Zobacz także Premiera musicalu "The Bodyguard" w teatrze muzycznym Adria w Koszalinie (archiwum)

Muzykę, opracowaną przez Jakuba Gradomskiego i Jakuba Szynala, gra band pod batutą Jacka Kujawskiego. To lont podpalający artystyczną, musicalową petardę. Mocną stroną są też świetne teksty piosenek, dopracowane kostiumy, które do złudzenia przypominają ubrania Bonnie i Clyde'a. Były szef koszalińskiej Straży Miejskiej znów w mundurze - tym razem szeryfa.

Ciekawostek w spektaklu jest więcej i warto je odkrywać samemu.

W roku 1967 powstał film „Bonnie i Clyde”. Został nagrodzony Oscarem. Pierwszą nagrodą dla koszalińskiego musicalu były owacje na stojąco po prapremierze. I były to brawa jak najbardziej zasłużone.